W oderwaniu od macro świata i podjęciu rękawicy zrobienia czegoś w miejscu bardzo publicznym. Zmierzyłem się z tematem starych samochodów. Oczywiście, w żaden sposób ekspercko nie podszedłem do tematu, nawet prawdopodobnie dokumentalnie nie jest to przedstawione. Lecz się wydarzyło.
Sam zjazd i cały event przytrafił mi się całkiem przypadkiem. Ot podczas spaceru zobaczyłem zbierające się pojazdy i imprezę, która ma się zaraz zacząć. Długo nie myśląc, wróciłem po aparat i poszedłem pstrykać...
Dokładnie pstrykać. Pierwsze zdjęcia były synonimem określenia „nie wiesz, co tu robić". Od góry, od dołu, jak paparazzi z telefonem w wykwintnej resto, aby jedzonko ładnie wyglądało.
Przerwałem, obejrzałem cały zbiór i wróciłem ponownie do walki. Zacząłem zaglądać do środka, rozpoznawać detale, poczułem chęć ich uwiecznienia.
Triumph, tak miał na imię. Ten pierwszy. Zaraz za nim dostrzegłem piękną biało czerwoną tapicerkę i oszycia foteli. Kawałek dalej starszy opel i warszawa. Zacząłem próby łapania dynamiki, detalu (co jak widzę, jest motywem przewodnim tego wpisu). Poza pokazaniem, iż te auta tutaj stały chciałem odnaleźć jakiś wyraz, dodać zdjęciom „starości".
Filtr dyfuzyjny wpadł na obiektyw — a tu warto zaznaczyć, że całość powstała przy jednym obiektywie. Takie działanie mocno ułatwiło „odkrywanie tematu".
Lusterka, wnętrza, kierownice. Podążałem auto za autem próbując przedstawić to co widzę, oddać jakoś klimat tego miejsca i tych samochodów.
Spójrzcie też na ten mały silnik...
W dalszym zakamarku stały większe bryki. Choć, przy dzisiejszych to nie takie duże. Do części można było zajrzeć... Ehh... Jednak nie udało mi się przyjść na czas. Za to przez szybę starego wozu strażackiego z Rawicza udało się ustrzelić kierownicę.
Na zakończenie żółty wóz, bryka niczym z włoskich miasteczek. Na jej pace zebrane owoce w skrzyniach jadą do pobliskiej małej willi.
Relaksujący i oderwany od całości kolekcji.
Jak bym podsumował tę próbę? Jak eksperyment, który ma prawo się nie udać. Na pewno „poczułem" tłum, który pojawia się w miejscach, gdzie kadr powinien powstać. Okazało się, że 30 mm to ciasny obiektyw i często z braku przestrzeni musiałem kadrować pojazdy, zamiast ując ich pełne piękno.
Co wyszło super? Filtr dyfuzyjny! To mój mały narkotyk ostatnich zdjęć.