Przeczytanie zajmie 3 minuty.
No. 08

Początkiem dnia grudniowego, pakuję... Każda historia w zasadzie od tego się zaczyna. Plecak gotowy, aparat też, baterie naładowane i w drogę.

Kawałek samochodem, reszta już pieszo. Krok za krokiem, coraz wyżej zbierając ośnieżone kadry jeden za drugim. Dużo tego było, wręcz za dużo.
Gromadzenie materiału jest super, mamy z czego wybierać, dyski puchną w bakup-owanych danych. Jednak w tym wszystkim jest też pewna przesada.

Więcej zdjęć, to większe prawdopodobieństwo na kilka udanych kadrów. To też mniejsze prawdopodobieństwo panowania nad sceną i widzenia już w trakcie.

Proces tworzenia i obróbki często ujawnia niezauważone elementy, fragmenty czy uczestników. Pokazuje moc zdjeć, które skreśliliśmy. Równie często objawia tysiące klatek, niechęć do dłuższej ich eksploracji i tworzenia obrazu.


Odczucia

Wypady, spacery, małe czy duże podróże to w większości piękny i samotny filtr rzeczywistości. Wyciszająca przygoda poznawania świata przyrody i nas samych.
W trakcie takich wojaży dowiadujemy się co jest zbędne, czego jest za dużo, a co nam wadzi.

Poznajemy aspekty techniczne naszych aparatów. Problemy fizyczne i... znaczenie dobrej podeszwy na oblodzonym fragmencie trasy.
Widzimy pełne ludzi szlaki (tak ascetyczne i bez człowieka zaklęte w kadrach), pewną kulturę i zwyczaje.

Podsumowanie

Na tym spacerze pierwszy raz zaistaniała w mojej głowie idea notatnika. Tworzenia zbioru dowodów istnienia realizacji pasji. Zaprzeczenia zaprzepaszczenia szans i czasu.

Na tym właśnie wypadzie towarzyszył mi aparat z 2014 roku, z tanim obiektywem 56 mm. Inne czekały grzecznie w szafie na te planowane wyjazdy.
Ten wypad też pozwolił mi odkryć co tak naprawdę się liczy się dla mnie- w którą stronę chcę zmieniać to co tutaj widać...

To też ten wypad był najnudniejszym, pod który nawet po czasie ciężko stworzyć historię walki z lodowcami... A mimo to był tym znaczącym.